Urloplandia

Twoje źródło informacji o ciekawych atrakcjach i wygodnych noclegach w Polsce.

Psotne duszki na zamku w Tucznie

     Działo się to w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Miejsce: zamek w Tucznie w powiecie wałeckim. My, przewodnicy turystyczni wraz z rodzinami wyjechaliśmy na wycieczkę autokarową, w ramach której zwiedzaliśmy okolice Wałcza i fortyfikacje Wału Pomorskiego w Strzalinach. Nocowaliśmy w Tucznie, w pięknym zamku, w którym znajdował się hotel. Rozlokowaliśmy się w pokojach, położyliśmy dzieci spać i postanowliśmy omówić wycieczkę. Jako, że w tych latach były małe trudności w zaopatrzeniu, każdy z nas przygotował coś na kolację. Dziewczyny upiekły jakieś mięsa i ciasto, otworzyliśmy konserwy, ogórki kiszone, nieśmiertelne jajka na twardo obłupaliśmy ze skorupek. Do tego musztarda i przyprawy, oraz pieczywo. Mężczyźni nie przygotowywali jedzonka, tylko każdy wyjął zza pazuchy coś mocniejszego, ponieważ przy śpiewaniu gardło często zasycha. Nazbierało się tego sporo i stół został suto zastawiony. A  był to stół duży, dębowy i ciężki. Znajdował się w holu, w którym było dość miejsca dla posiedzenia dla całej grupy.

     Przystąpiliśmy do uczty. Lubiliśmy się wzajemnie i nawet nie zauważyliśmy jak minęło kilka godzin. Tematy zostały omówione, piosenki wszystkie wyśpiewane, gitara zamilkła. Było koło północy. Komuś z nas przyszło do głowy, aby się zabawić w tajemniczy sposób podnoszenia osób na krzesłach.

    Wygląda to tak, że delikwent siada na krześle (specjalnie wybiera się dużych, grubych i ciężkich), a cztery osoby podchodzą do niego i kładą dłonie na jego głowę. Na przemian jedną dłoń kładzie pierwsza osoba, potem druga, trzecia i czwarta, następnie w ten sam sposób dokładamy drugie dłonie. Przyciskamy jego głowę, tylko broń Boże nie mocno, bo można zrobić krzywdę. Wtedy każdy łączy swoje dłonie jak do modlitwy, lecz pozostawia wyprostowane cztery palce. Podkładamy te palce pod krzesło i podnosimy delikwenta. Nie używając dużej siły zauważymy,że łatwo nam przychodzi udźwignięcie go do góry. Dziw nad dziwy.

    Mało nam było tego. Jako, że mieliśmy dużo animuszu, ktoś z nas zaproponował, aby zrobić to samo z tym dużym, dębowym i ciężkim historycznym stołem. Podłożyliśmy palce pod blat i wyobraźcie sobie, że stół z resztkami jedzenia i picia z niewielką naszą pomocą zaczął lecieć do góry. Podnieśliśmy go na jakieś półtora metra.

     Kolacja skończyła się bardzo szybko. Przestraszone sytuacją kobiety schroniły się do swoich pokoi i po uszy weszły pod kołdry nie gasząc światła.

     A psotne duszki zamkowe na pewno jeszcze długo w noc zaśmiewały się ze swojego żartu wyrządzonego zdumionym turystom. 

Z.W.

zamek w Tucznie
czy to jest ten stół? Być może
rant stołu pokazuje, jaki jest on ciężki
pomieszczenia w zamku
Ładuję stronę